Czy słyszeliście kiedyś o Międzynarodowym Dniu Plecaka? To inicjatywa, w której zamiast tradycyjnych zajęć szkolnych uczniowie na całym świecie dzielą się swoimi pomysłami, historiami i marzeniami. To jeden dzień w roku, w czasie którego pokazują siebie całej szkole, a w efekcie całemu światu.
Tak o akcji opowiada inicjatorka – Kira Sukhoboichenko, nasza uczennica. Jej pasja do działania i zaangażowanie w sprawy społeczne pokazują, jak wspaniale można wykorzystać czas uwolniony w edukacji domowej.
W ramach Międzynarodowego Dnia Plecaka Kira zainicjowała także Międzynarodowy Ruch Latających Plecaczków, czyli coroczny konkurs dla dzieci i młodzieży. Uczestnicy tworzą prace plastyczne i pisemne, którymi opowiadają o swoich marzeniach i pasjach. Rzeczach, które są dla nich ważne, a które nie zawsze idą w parze ze szkolnymi przedmiotami.
W ostatniej edycji, do konkursu przystąpiło wielu uczniów Szkoły w Chmurze! Dziś chcemy zaprezentować Wam ich prace, a samym laureatom serdecznie gratulujemy!
Kategoria I:
1 miejsce Mia Kaczmarczyk (III SP)
Kategoria II:
1 miejsce Miłosz Gawracz (VI SP)
2 miejsce Zuzanna Jakubowska (IV SP)
ex aequo Kasia Jamiołkowska (6 SP)
Kategoria III:
1 miejsce: Wanda Sodłoń (IV LO)
„Uskrzydlona strzelaniem” Wanda Sadłoń
Wzięłam głęboki oddech. W wygłuszających słuchawkach słyszałam przytłumione rozmowy. Ktoś kibicował. Ktoś przyniósł trąbkę. Starałam się nie zwracać na to uwagi.
W rzeczywistości nie potrzebowałam tych słuchawek. Na strzelnicy pneumatycznej nie ma zagrożenia dźwiękowego. Jednak pomagało mi to we właściwym skupieniu. W słuchawkach mam wrażenie, że jestem odcięta od reszty świata.
„Stop. Koniec strzałów próbnych.” – usłyszałam komendę sędziego – „Strzały oceniane. 75 minut. Start.”.
A więc to już. Od teraz każdy strzał ma znaczenie.
Czułam stres. Napięcie w całym ciele. Za każdym razem było tak samo. Nie powinno. To nie były moje pierwsze zawody.
Kątem oka widziałam swojego trenera. Patrzył na mnie. Wiedziałam, że zaraz po zakończeniu konkurencji wypyta mnie o każdy błąd. A ja nie będę wiedziała, co odpowiedzieć. Że nie mogłam się skupić? Stresowałam się? Dla trenera to nie są argumenty. Gdybym tylko go słuchała, strzelałabym perfekcyjnie…
Ale dość o trenerze. Trwają zawody. Trzeba strzelać.
Podniosłam rękę do pierwszego strzału. Ramię zadrżało. Szarpnęłam za spust. Siódemka. Słabo. Kolejny strzał. Ósemka. No, trochę lepiej. Trzeci. Wypuściłam głośno powietrze. Szóstka. To nie tylko słaby wynik, ale też ślad na białym tle. Czarna kropka, oddalona od celu tak, że każdy może to zobaczyć. I nie zniknie do końca strzelania. Z każdym kolejnym strzałem będzie przypominała, że jestem słaba w tym co robię…
Stres stał się jeszcze większy. Wiedziałam, że w takim stanie nie dam rady strzelać dobrze. Odłożyłam pistolet. Usiadłam na krześle.
„Muszę się uspokoić”. Schowałam twarz w dłoniach.
Ile czasu już minęło? 5 minut? Więcej? Trzeba wreszcie wstać. Zdążyć przed limitem.
Ręka drżała przy kolejnych strzałach. Pierwsza seria 10-strzałów nie poszła dobrze. Jak na mnie, poszła tragicznie.
„Jeszcze tylko pięć takich serii i będę mogła zejść ze stanowiska”. Miałam ochotę zrobić to od razu. Przerwać zawody.
Jednak nie poddawałam się.
Wpadła jeszcze jedna siódemka, ale też parę dziewiątek…
Zaczęłam strzelać trzy lata temu. Trzy lata intensywnej pracy i treningów. I po co?
Po to żeby na każdych zawodach zamykać listę? Czy to wszystko w ogóle ma sens? Co jeśli nie mam talentu? Ludzie bez talentu nic nie osiągają.
Ale przecież nie strzelam dla mistrzostwa. Strzelam, bo lubię. Bo chcę to robić.
Popatrzyłam wstecz: trzy klasy liceum, które ukończyłam. Zobaczyłam siebie, jaką byłam kiedyś. Zobaczyłam swoje początki w strzelaniu…
Druga seria – 87. Mogłoby być lepiej…
„Pamiętasz” – powiedziałam sobie w myślach – „że kiedyś nawet nie mogłaś utrzymać pistoletu w górze?”. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak, był progres. Ale chciałabym, aby był większy. Przecież innym idzie lepiej…
„A czy inni zmieniali kluby tak często? Mieszkali sami w Warszawie z dala od rodziny, zderzali się samotnie z trudną codziennością? Już niemal odeszłam ze strzelectwa, ale jednak zostałam… . Dlaczego? Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy? Dlaczego tak bardzo ciągnie mnie do strzelania? Dlaczego gotowa jestem tyle znosić dla sportu?”.
Dziewiątki przestały być przypadkowe. Zaczęło też pojawiać się coraz więcej dziesiątek. Wiadomo, ósemki też były, ale w akceptowalnej ilości.
Przestałam skupiać się na strzelaniu. Pozwoliłam myślom błądzić. Widziałam siebie, jak biegam, jak chodzę po górach, jak śpiewam… To wszystkie moje pasje poza strzelectwem. Widziałam swoich przyjaciół. Ludzi, którzy są koło mnie i mnie wspierają…
Seria 90.
Rodzice… gdyby nie oni, nie byłoby mnie tu. Pomijając fakt, że nie byłoby mnie w ogóle na świecie. Dali mi życie, ale to tylko początek. Zawsze, gdy potrzebuję, są przy mnie i pokazują, jak bardzo mnie kochają. Żałuję, że nie umiem pokazać im, jak bardzo to doceniam, ale myślę, że oni to czują. Miłość ma swoje sposoby komunikacji…
Seria 92.
To nie były już konkretne myśli. Wspomnienia i uczucia przeplatały się ze sobą, przerywane kolejnymi strzałami.
Znowu 92.
Spojrzałam na ekran. Zobaczyłam dotychczasową sumę swoich punktów. Zanim uświadomiłam sobie, co robię, policzyłam w głowie, ile powinnam strzelić do 530. Taki wynik może nie byłby najlepszy, ale na tym etapie satysfakcjonujący.
I wtedy rozproszyłam się. Nie potrafiłam wrócić myślami do transu, w którym automatycznie oddawałam strzały.
Poczułam zmęczenie, które do tej pory starałam się ignorować. Fizyczne i psychiczne.
Nie zakończyłam konkurencji dobrze. Seria 86 była zdecydowanie poniżej moich możliwości.
A jednak zeszłam ze stanowiska zadowolona. Wiedziałam, że będę chciała pojechać na kolejne zawody, a potem na następne. I na każdych będę walczyła ze stresem, z innymi zawodnikami i ze sobą. Doświadczenia takie jak to, pozwolą mi lepiej poradzić sobie w przyszłości. A teraz nawet udało mi się być w połowie listy.
Tak, lubię strzelać. Nawet bardzo to lubię. Mimo, że czasem czuję się zła i sfrustrowana.
Trzy lata temu zakochałam się w strzelectwie. Potem dostałam od rodziców swój własny pistolet i zakochałam się ponownie. I nie mam wątpliwości, że wytrwam w tym trudnym związku, bo każdy strzał nie tylko niesie w sobie energię, ale napełnia mnie chęcią do działania i uskrzydla, do sportu, do miłości, do życia…!
Informacje techniczne
Tarcza do konkurencji „pistolet pneumatyczny” ma kształt koła o średnicy 15,55 cm. Odległość stanowiska od tarczy – 10 m. Czarne pole ma średnicę 5,95 cm., a pole dziesiątki to 1,15 cm. Punkty od 10 do 7 znajdują się w czarnym polu. Punkty poniżej 6 są na białym tle.
Na zawodach strzela się do elektronicznych tarcz „SIUS”.
Podczas konkurencji nie wymienia się tarcz, dlatego punkty na białym tle widać do zakończenia strzelania.
Z pistoletu pneumatycznego strzela się statycznie, z jednej ręki. Juniorzy i seniorzy oddają 60 strzałów ocenianych. Limit czasowy to 75 minut.
Notka biograficzna
Nazywam się Wanda Sadłoń. Zaczęłam strzelać trzy lata temu na strzelnicy w Nowym Targu. To był okres pandemii i nauki zdalnej, więc mimo iż uczęszczałam do liceum w Warszawie, mieszkałam w swoim domu rodzinnym w Kościelisku koło Zakopanego.
Po zakończeniu pandemii COVID-19 wróciłam do akademika w Warszawie i wstąpiłam do klubu „Legia Warszawa” w sekcji pistoletowej. Następnie zaczęłam strzelać w Związkowym Klubie Strzeleckim Warszawa, którego zawodnikiem jestem do teraz.
Poza strzelaniem hobbystycznie uczestniczę w zawodach biegowych i w biegach górskich, a także uprawiam sporty zimowe tj. jazda na nartach i łyżwach oraz ski-turing.
Artystycznie rozwijam się w kierunku aktorstwa i musicalu. Biorę udział w warszawskich szkolnych festiwalach teatralnych.
ex aequo Iga Trybek (II LO)
2 miejsce: Julia Zwierzyńska (II LO)
„Moja Pasja”
Cześć. Mam na imię Julia. Nie jestem specjalistką w pisaniu opowiadań. Zresztą, Ty, Drogi Czytelniku, zauważysz to w dalszej części tego tekstu. W tym roku stwierdziłam, że wezmę udział w konkursie, którym organizatorem jest Fundacja Międzynarodowego Ruchu Plecaczków. Czuję, że mogę coś pokazać dzięki temu opowiadaniu. Mianowicie – każda pasja jest cudowna. Opowiem na przykładzie swojej pasji. Wzbudza ona kontrowersję, ale myślę, że warto uświadomić ludzi, że moje zainteresowania mają ciekawić mnie, a nie osoby trzecie.
Moją pasją jest… no właśnie? Jak myślisz? Pomyślmy. Mam piętnaście lat. (nie)typowa nastolatka. Pewnie lubię kotki, pieski, chomiczki… Tak, owszem, lubię. Ale nie interesuje mnie to na tyle, żeby nazwać to pasją. Ludzie znają mnie jako spokojną, cichą dziewczynę. Ciut nostalgiczną. Nie biorą mnie za towarzyską. Jestem introwertyczką. Stereotypowo odrzucilibyśmy wszystkie hałaśliwe, towarzyskie pasje. Nie zaskoczę Cię – nie mam takiej pasji. Moją pasją jest, Drogi Czytelniku, teologia. Obszar dość obszerny, ale sprawia mi to radość. Niestety w szkole dzieci miały ze mnie niezły ubaw. Mówili: „Dziewczyna i tak dużo w kościele siedzi?” Tak, siedzę dużo w kościele. Lubię tam siedzieć. Wtedy rozwijam swoją miłość do teologii. Tak jak mówiłam we wstępie – wzbudza to kontrowersję, ale ona pomaga mi jeszcze bardziej się edukować w tym kierunku. Z tego powodu zaczęłam prowadzić konto na mediach społecznościowych. Aktualnie gromadzi się tam około tysiąc pięćset obserwatorów. Cały czas je rozwijam. Dołączyłam też do służby liturgicznej, aby móc pogłębić swoją wiedzę w praktyce; aby podszkolić swoje umiejętności. Moi rówieśnicy śmieją się ze mnie, ale nie rusza mnie to. Kocham to co robię. Kocham się uczyć. Ludzie mi mówią, że ta wiedza mi się nie przyda. Jestem całkiem innego zdania. Planuję w przyszłości studiować teologię. Uważam, że umiejętności, które zdobędę teraz, przydadzą mi się w przyszłości.
Podsumowując, walcz o swoje zainteresowania. Ty, Mój Przyjacielu, czytający to, WALCZ! Nie daj się swoim myślom w głowie, które mówią „po co ci to?”. Rób tak, jak mówi Ci serce. Może właśnie to dzięki Twoim zainteresowaniom zmienisz świat? Wierzę w Ciebie, młody człowieku. Mówię Ci to ja, Julka. Od teraz Twoja koleżanka. Walcz o swoje pasje!
Dodaj komentarz